niedziela, 31 stycznia 2016

Podsumowanie stycznia i plany na luty.

Ależ ten czas leci! Niemal dopiero co przed chwilą świętowaliśmy Nowy Rok a już koniec stycznia. Eh...to był intensywny miesiąc. 

Opublikowaliśmy na blogu 13 postów a wśród nich głównie recenzje gier. Kilka z nich czekało w kolejce od grudnia bowiem końcówka roku 2015 była bardzo obfita w paczki od wydawnictw. No, ale podołaliśmy i mogliście przeczytać recenzje 10 gier:


Różnorodne gry z różnych kategorii. Druga część naszych ukochanych kubeczków, piękna Bajkogra, wariacja na temat klasyku czyli Carcassonne, swoiste budowanie domku z kart, tworzenie miasta, karmienie głodnego Om Nom... Dla każdego coś miłego. 

Speed Cups 2 niestety są ciężko dostępne w Polsce a szkoda, bo to niezłe rozszerzenie i urozmaicenie tej świetnej gry zręcznościowo-imprezowo-familijnej. Ale może kiedyś...

Plany na luty


W lutym nie zamierzamy osiąść na laurach. Przygotowujemy recenzje kolejnych gier m.in: Pingwiny z Madagaskaru, Farmageddon, Owce na wypasie, Kamienie w kieszenie. Pojawi się też kilka niespodzianek w postaci recenzji mniej znanych tytułów. Poszukamy na przykład mordercy w pewnym hotelu...

A na koniec wisienka na torcie - roczek bloga za nami a co za tym idzie czas rozdać trochę gier w prezencie :-). Czyli w lutym czeka na Was nic innego jak konkurs. Informacje o nim pojawią się już wkrótce. Śledźcie więc uważnie naszego bloga i  fanpage na FB. I do dzieła!

A my zabieramy się do roboty. Zapowiadane recenzje już w przygotowaniu...

piątek, 29 stycznia 2016

Nowy gracz na rynku planszówkowym.

Nie tylko uważni obserwatorzy zgodzą się ze mną, że rynek planszówkowy ostatnimi czasy przeżywa swoisty renesans. W katalogach wydawnictw pojawiają się coraz to nowsze gry, w eter trafiają informacje o wielkich transferach, niemal co weekend w jakiejś części polski odbywają się spotkania przy planszy czy konwenty...

A dziś świat plaszoholików obiegła wieść o pojawieniu się nowego gracza na rynku. Otóż do świata gier planszowych chce dołączyć Nasza Księgarnia. Chyba nie ma ani jednej osoby, która by nie słyszała o tym najstarszym polskim wydawnictwie. Powstało w 1921 roku i łączy w sobie tradycję i nowoczesność. Utrzymują szerokie kontakty z wydawnictwami zagranicznymi w całej Europie, a także w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Posiadają wyłączne prawa do publikacji w języku polskim takich bestsellerów światowych, jak książki Astrid Lindgren, 9-tomowy cykl o Muminkach Tove Jansson, „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka” A.A. Milne´a z oryginalnymi ilustracjami Ernesta Sheparda, cykl o Mikołajku znakomitej spółki autorsko-ilustratorskiej Sempé i Goscinnego. Przybliżają polskim czytelnikom najciekawsze pozycje literackie dla dzieci, młodzieży i dorosłych. A teraz chcą zrobić kolejny milowy krok w swoim rozwoju i przebojem wedrzeć się na rynek gier planszowych. 



Ojcem sukcesu będzie człowiek, którego ludziom ze środowiska planszówkowego przedstawiać nie trzeba. To Jarosław Basałyga - wydawca z 10-letnim doświadczeniem, mający na koncie wiele gier cenionych przez młodszych i starszych graczy, m.in. „Pędzące żółwie”, „Nogi stonogi”, „Budowa zamku”, „Pan tu nie stał!”, „Potwory w Tokio”, „Metropolia”, „Sztuka wojny”, „Santiago”. Swoje możliwości pokazał już w szeregach Egmontu, Fox Games a ostatnio w Treflu. Od czerwca 2016 r. będzie odpowiedzialny za pokierowanie działem gier planszowych w Naszej Księgarni.




Celem nowej dywizji jest stworzenie szerokiej i atrakcyjnej oferty nowoczesnych gier dla dzieci, rodzin i dorosłych. Wydawnictwo jest przekonane, że dzięki pasji i doświadczeniu zespołu gracze w całej Polsce będą mieli możliwość poznania wielu emocjonujących planszówek opracowanych przez najlepszych autorów z Polski i zagranicy.

Oczywiście my ze swojej strony trzymamy kciuki i życzymy spektakularnego debiutu i pokaźnego katalogu gier. 

wtorek, 26 stycznia 2016

MOTTAINAI: każdy przedmiot ma duszę - recenzja gry.

Jest sobie taka mała firma, której gry oznaczają się jakąś taką innowacyjnością, swoistym odmiennym podejściem do rozgrywki. Mowa tu oczywiście o Asmadi Games i niezwykłym autorze w osobie Carla Chudyka. Mamy niezwykle oryginalne „FlowerFall”, gdzie musimy wykorzystać nasze umiejętności manualne (poprzez rzucanie kart na stół) do tego, żeby tworzyć swoiste rabatki kwiatowe. Mamy „Red7”, o którym powiedziano już chyba wszystko – niewielką grę, która ostatnimi czasy robi w Polsce (dzięki Lucrum Games) niesamowitą wręcz furorę. Carl Chudyk ma rękę do dobrych gier. Pamiętajmy jeszcze o „Innowacjach” i „Na chwałę Rzymu”, które na trwałe wpisały się do kanonu karcianek. 

A propos tego drugiego tytułu. Na bazie jej mechaniki stworzono niejako duchowego następcę tego tytułu, czyli Mottainai. Gra została ufundowana za pomocą Kickstartera, znacznie przekraczając założone cele (cel $5.000, a zebrano dokładnie $66.988). Przyznaję się bez bicia, że w „Na chwałę Rzymu” jeszcze nie grałem, ale po tym co zobaczyłem w bohaterce tej recenzji, chyba jednak zagram. Ale nie uprzedzajmy faktów. Zapraszam zatem do recenzji.




CO ZAWIERA GRA


Mottainai wydawane jest w dwóch wersjach. Jedna - mini, przeznaczona dla 2-3 osób oraz wersja de luxe, które pozwala na grę 5 osobom. My dysponujemy wersją mini. Jak przystało na Asmadi Games, wszystko zamknięte jest w małym zgrabnym pudełeczku, w którym obok instrukcji, znajdziemy: 54 unikalne karty, dwie karty pomocy oraz 3 planszetki dla graczy.



Kilka słów o samych kartach. O jakość nie musimy się martwić, to pierwsza klasa (uwielbiam tę fakturę). Ponadto te minimalistyczne grafiki strasznie mi się podobają. Kilka słów o instrukcji. Jest ona po prostu specyficzna, czego nie kryje sam autor pisząc: „Mottainai jest grą wielu pomysłów. Zrobiliśmy wszystko, żeby je wszystkie dobrze wyjaśnić, ale nie ma tu perfekcyjnego porządku, w którym moglibyśmy się z tym wszystkim podzielić”. Szczera prawda. Okiełznanie tego, co „poeta miał na myśli” jest pewnym wysiłkiem intelektualnym. Ale warto przez to wszystko przebrnąć.





CEL GRY

Każdy z graczy wciela się w rolę akolity terminującego w buddyjskiej świątyni, w której to tworzy dzieła sztuki, wystawiane następnie na sprzedaż dla odwiedzających świątynię turystów. Ten, który będzie w tym najlepszy (czyli tradycyjnie zgromadzi największą liczbę punktów) zostaje zwycięzcą.

sobota, 23 stycznia 2016

CUT THE ROPE: smacznego Om Nom- recenzja gry.

Łakomczuch Om Nom znany jest chyba większości osób, które miały styczność ze smartfonami, czy tabletami. Cut the Rope to jeden z tych tytułów, które zdobyły swoją popularność prostotą i sporą grywalnością. Cała zabawa wymaga sprytu i cóż czasem trzeba było trochę pomyśleć. 

Z pewną dozą sceptycyzmu podszedłem więc do karcianej wersji tej gry. Bo niby jak można tego dokonać? No cóż bracia Słowianie z wydawnictwa Hobby World (pierwotni wydawcy) to zrobili. A jak im to wyszło? Zapraszam do lektury.




CO ZAWIERA GRA 

Wydawnictwo G3 rozpieszcza graczy wysoką jakością swoich gier. W przypadku Cut the Rope jest nieco inaczej. 

Wszystko zamknięte zostało w średniej wielkości pudełku, w którym niestety brakuje wypraski. Zamiast tego mamy otwartą przestrzeń. Pamiętajmy, że cała gra to 160 kart, więc zostawienie im takiej swobody powoduje, że karty hulają sobie w najlepsze. My się ratujemy woreczkami strunowymi. Pozwala to okiełznać ten chaos. Ponadto jakość samych kart nie jest tym, do czego jestem przyzwyczajony biorąc do ręki tytuły od G3. Rodzaj papieru, a przede wszystkim wypukłe (bądź wklęsłe – zależy jak na to patrzeć) ranty kart nieco psują samo wrażenie. Dokładnie ten sam efekt występuje w Namiestniku (który również wydało Hobby World). 

Mam jednakże świadomość tego, że tym razem za proces produkcji odpowiedzialny był rosyjski wydawca (Hobby World) i cały druk odbył się w Rosji. Całe szczęście, że jakość grafik jest na najwyższym poziomie i naprawdę cieszy oko. 

CEL GRY 

Każdy z graczy otrzymuje określoną liczbę kart. Naszym celem jest pozbycie się ich. Ten kto zrobi to jako pierwszy, jest zwycięzcą. 



PRZYGOTOWANIE GRY 

Przygotowanie gry jest króciutkie. Największa trudność to przetasowanie stosu 160 kart. Karty te stanowić będą zakryty stos dobierania. Z tego stosu, każdemu z graczy rozdajemy pewną liczbę kart, zależną od ilości graczy biorących udział w grze. Karty ten będą stanowiły zakryty stos gracza. Każdy z graczy umieszcza ten stos przed sobą i odwraca wierzchnią kartę, tak żeby była widoczna dla pozostałych. Następnie ze stosu dobierania każdemu z graczy rozdaje się po 6 kart, które wędrują na jego rękę. I to tyle, gra się może rozpocząć. 


środa, 20 stycznia 2016

SPEED CUPS 2: speedcupsingu ciąg dalszy - recenzja gry.

Jedną z naszych ulubionych gier imprezowych jest Speed Cups. Jakiś czas temu zamieściliśmy recenzję tego tytułu (tutaj). Po niezliczonych ilościach partii, możemy stwierdzić, że gra ma jednak pewne mankamenty, ale nie wynikają one z samej mechaniki tylko z pewnych braków.

Po pierwsze w grze może uczestniczyć jedynie 4 osoby – w pudle znajdują się kubeczki tylko dla czterech wybrańców, a bywało, że chętnych było więcej.

Po drugie, do dyspozycji mamy zaledwie 24 karty. Tę kwestię rozwiązano w piękny sposób. Otóż swego czasu ogłoszony został konkurs na zaprojektowanie przez fanów tej gry swoich kart. Zgłoszenia konkursowe napływały z całego świata i koniec końców konkurs został rozstrzygnięty. Od niedawna, dzięki wydawnictwu G3, te nowe karty możemy kupić w takich boosterach (5 saszetek po 6 kart w każdej). Niestety nie posiadamy w kolekcji tych nowych kart, ale to kwestia czasu, kiedy i one do niej dołączą. 

Co zatem zrobiliśmy, żeby nieco ożywić Speed Cups? Ano skorzystaliśmy z oferty naszych sąsiadów z Zachodu. Amigo Spiele swego czasu wypuściło grę pt. Speed Cups 2. Co to takiego? Zapraszamy do króciutkiej recenzji.




Całość zamknięta jest w pudełeczku znacznie mniejszym niż Speed Cups – a to ze względu na zdecydowanie mniejszą zawartość. A w środku mamy:

  • 19 nowych kart;
  • 2 zestawy kubków;
  • 1 instrukcję.

Nie będę pisał o tym jaki jest cel gry i jak się w to gra. Tutaj nic się nie zmieniło w stosunku do wersji oryginalnej. 

W Speed Cups 2 można pobawić się na dwa sposoby:

niedziela, 17 stycznia 2016

NOWY JORK 1901: niech się mury pną do góry ... - recenzja gry.

"Roma non uno die aedificata est", czyli "Nie od razu Rzym zbudowano". Nowy Jork też potrzebował czasu na to, żeby wyglądać, tak jak wygląda obecnie. Marzy mi się kiedyś podróż do tego miasta, ale obawiam się, że prędko nie będzie mi to dane. Tymczasem pozostaje mi przeniesienie się w czasie do początków XX w., zabawa w architekta przestrzeni miejskiej i budowa kolejnych drapaczy chmur.

Tegoroczne targi w Essen były jak zwykle miejscem, gdzie zaprezentowano światu szereg nowości, w tym też i bohaterkę naszej recenzji. Nowy Jork 1901 to jednocześnie debiut Kanadyjczyka Cheniera La Salle. Do współpracy zaprosił znanego choćby z Lewis & Clark oraz Odkrycia: Dzienniki Lewisa i Clarka czy też Longhorn, Vincenta Dutrait. Zatem, jak wypadła ta debiutancka współpraca? Zapraszam do recenzji. 



CO ZAWIERA GRA

Gra przyciąga od samego początku swoją okładką. Ten uśmiechnięty budowlaniec zachęca do zabawy. Genialna szata graficzna w dużym stopniu buduje klimat samej gry. Całość zamknięta jest w klasycznym pudle, a w środku? Oprócz czytelnej instrukcji mamy:
  • planszę;
  • 5 kart postaci;
  • 5 kart ulic Nowego Jorku;
  • 5 kart wyzwań dodatkowych;
  • 65 kart działek;
  • 4 znaczniki punktacji (po jednym na każdego z graczy);
  • 16 robotników (po 4 na każdego z graczy);
  • 4 żetony króla (po jednym na każdego z graczy);
  • 12 kart akcji (po 3 na każdego z graczy);
  • 76 żetonów drapaczy chmur (po 19 na każdego z graczy);
  • 4 żetony legendarnych drapaczy chmur.





Całe szczęście, w środku mamy dobrze zaprojektowaną plastikową wypraskę, która pozwala wszystkim komponentom gry odnaleźć swoje miejsce.  A jeśli chodzi o komponenty, to po prostu pierwsza klasa. Jakość kartonu użyta do produkcji żetonów i kart to mistrzostwo świata. Z pewnością długo nam posłuży. 








Do tego dochodzą plastikowe figurki robotników i znaczniki punktacji w kształcie wieżowców.




CEL GRY

Celu gry z pewnością odkrywczym bym nie nazwał. Dzięki odpowiedniemu wznoszeniu budynków a przy okazji realizowaniu wyzwań dodatkowych, będziemy zdobywać punkty zwycięstwa. Kto ich uzbiera najwięcej, zostanie zwycięzcą.



Mamy zatem do czynienia ze swoistym wyścigiem. Tę rywalizację czuć w każdym momencie. Walczymy o lepsze działki, o ulice, o złote wieżowce. Kto pierwszy ten lepszy.

piątek, 15 stycznia 2016

RHINO HERO: po kartach do celu - recenzja gry.

Jak rynek planszówkowy długi i szeroki można na nim znaleźć pokaźną ilość gier zręcznościowych. Od wszelakich wariacji na temat jengi, przez kolorowe krzesełka po trójwymiarowe konstrukcje. Niezależnie od formy zabawa zawsze jest przednia i gry takie chętnie goszczą na stołach rodzinnych, imprezowych ale i podczas przeróżnych konwentów.

Bohaterka tej recenzji czyli gra Rhino Hero przyciąga uwagę niecodzienną formą. Bo chociaż klasyczne pudełko zawiera w sobie standardowe elementy to sposób ich wykorzystania wykracza poza standard 2D – chcąc nie chcąc przenosimy się w trzeci wymiar. Z resztą zobaczcie sami. Zapraszamy do lektury recenzji i naszych wrażeń z gry.



CO ZAWIERA GRA

W zgrabnym pudełeczku z wizerunkiem superbohatera Rhino znajdziemy:

  • 31 kart dachu (karty akcji)
  • 28 kart ścian
  • 1 podstawę (karta startu)
  • figurkę superbohatera Rhino
  • instrukcję do gry



Wykonanie elementów nie budzi żadnych zastrzeżeń. Karty są solidne i powinny przetrwać emocje walki. Swobodnie mieszczą się one w pudełku choć karty ścian po ich zgięciu powodują czasem unoszenie wieczka (można tego jednak uniknąć rozmieszczając je po całości pudełka a nie na jednej kupce).

CEL GRY

Nasz superbohater uwielbia spektakularne wyczyny na wysokościach. Musimy mu zatem zbudować domek z kart, piętro po piętrze tak wysoko jak tylko się da. Jak na prawdziwy dom przystało będziemy go budować ze ścian, podłogi i dachu. Zwycięzcą zostanie ten, kto pierwszy wyłoży ostatnią kartę dachu.



środa, 13 stycznia 2016

NIGHTMARES - urzeczywistnienie sennych koszmarów - ekskluzywne karty Trefla.

Tak się kiedyś zastanawiałem, w nad jaką grą w całym moim życiu spędziłem najwięcej czasu. Wyszło mi, że były to najzwyklejsze karty. Obowiązkowy element wyposażenia podczas wszelkich wyjazdów, spotkań, nudnych wykładów na studiach, etc. Tych godzin spędzonych nad „tysiącem”, „kierkami”, „pokerem”, „planowaniem”, „3-5-8”, „remikiem”, „makao” i całą masą innych rozgrywek nie byłbym w stanie policzyć. Pamiętam te wszystkie talie kart, jakimi przyszło nam grać. Przeważnie mocno zużyte, czasem zdekompletowane i łatane kartami z innych talii, ale to jakoś nikomu specjalnie nie przeszkadzało. Liczyła się dobra zabawa w dobrym towarzystwie.

Dziś problemu z kupnem kart nie ma. Bez większych problemów odnajdziemy całe mnóstwo różniastych kart z tematami od sasa do lasa. Ostatnimi czasy nasza rodzima Fabryki Kart Trefl - Kraków postanowiła nieco urozmaicić rynek klasycznych kart i wypuścić serię kart związanych z określonym tematem. Seria ta nosi nazwę Excellent i aktualnie należą do niej 4 „tytuły”. Mowa tu o:
  • Pixelart,
  • Graffitti,
  • Nightmares 
  • Alianci.

My mamy przyjemność posiadać talię Nightmares.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w gustownym czarnym pudełeczku. Jakość kart  jest naprawdę bardzo dobra i myślę, że trochę nam posłuży. Ponadto wydawca dołożył nam książeczkę, w której zawarte są reguły do 5 klasycznych gier karcianych, tj. kierki, makao, remik, wist i 66. Mała rzecz a cieszy.


poniedziałek, 11 stycznia 2016

TWOJA KOLEJ: wsiąść do pociągu nie byle jakiego - recenzja gry.

Był taki czas w moim życiu, że sporo podróżowałem właśnie koleją. Ładny kawał Polski zwiedziłem wykorzystując ten środek transportu. Pamiętam też czasy dzieciństwa i wielogodzinne zabawy kolejką PIKO u mojego kumpla, który posiadał naprawdę spory zestaw torów, kolejek, wagonów, dworców, etc. Sentyment ten we mnie pozostał i pewnie nic tego nie zmieni. Dlatego też gry, które związane są z koleją mają u mnie fory.

Dzięki wydawnictwu G3 na rynku pojawiła się kolejna gra związana właśnie z koleją. Tym razem nie będziemy tworzyć żadnych połączeń, skupimy się raczej na odpowiednim inwestowaniu w tabor kolejowy w celu maksymalizacji naszych zysków. Zapraszam zatem do recenzji tego tytułu i naszych przemyśleń z nim związanych.




CO ZAWIERA GRA

Wydawnictwo G3 rozpieszcza graczy wysoką jakością wydawanych przez siebie gier. Nie inaczej jest w przypadku Twojej kolei. Wszystko zamknięte zostało w średniej wielkości pudełku. A co oprócz instrukcji znajdziemy w środku?


  • 105 kart, w tym: 18 kart lokomotyw i 87 kart wagonów,
  • 155 żetonów, w tym: 125 żetonów pieniędzy, 6 żetonów licytacji, 6 żetonów kolejności i 18 żetonów celów,
  • 6 zasłonek gracza.

Lista może nie jest długa, jednakże tego trochę jest. Pudełko jest wypełnione po brzegi.
Nie mógłbym zapomnieć o ilustracjach do gry. Sylwia Smerdel po raz kolejny (po Przez Afrykę, Stinky Business i Robot X) zrobiła dobrą robotę.

CEL GRY




Tym razem każdy z graczy otrzyma rolę bogatego inwestora, którego zadanie polega na umiejętnym zarządzaniu posiadanymi środkami pieniężnymi. Gra podzielona jest na dwie fazy, w pierwszej licytujemy odpowiednie lokomotywy, a w drugiej dokonujemy zakupu odpowiednich wagonów. W jednej i drugiej fazie musimy wysupłać nieco grosza, więc im więcej pieniążków uzbieramy w danej rundzie, tym będziemy mieć większe możliwości w następnej.






piątek, 8 stycznia 2016

AMI: zaopiekuj się mną - recenzja gry.

Nasza Marysia ma hopla z przerzutką na temat zwierząt. Pamiętam taki okres, że zapragnęła posiadać grę, w której mogłaby się opiekować ze zwierzątkami. Myśleliśmy o Wesołej farmie i właśnie o Ami. Wtedy wygrała farma i absolutnie nie żałujemy tej decyzji, bo to kawał dobrej gry. Gdzieś tam jednakże pozostał żal, że Ami u nas nie zagościła. Ale, co się odwlecze… Czy było warto czekać? Zapraszam do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość mieści się, podobnie Haru Ichiban czy Celestia, w niewielkim pudełku. W środku, obok instrukcji odnajdziemy:

  • 6 kart Sędziów głównych;
  • 12 plansz psów;
  • 55 kart rozwoju;
  • 1 kostka;
  • 1 instrukcja;
  • 87 żetonów.



Wszystko wykonane jest naprawdę dobrze. Walorem edukacyjnym są krótkie informacje o rasach psów, jakie możemy spotkać w grze (znajdują się na tyle plansz psów).

CEL GRY

Wcielamy się w hodowców psów. Naszym zadaniem jest jak najlepsze przygotowanie ich do wystawy. W tym celu musimy o nie dbać, karmić, szczepić. Wszystko po to, żeby nasz podopieczny rozwijał się jak najlepiej, a przy sprzyjających wiatrach zdobył puchar.




PRZYGOTOWANIE GRY

12 plansz psów należy posegregować na 3 grupy: tj. na psy małe (jamnik, beagle, york pudelek), średnie (seter irlandzki, labrador, owczarek szkocki, bokser) i duże (owczarek niemiecki, bernardyn, dog niemiecki i chart afgański). Następnie z kart rozwoju tworzymy zakryty stos do dobierania.
Wybieramy jednego sędziego (losujemy jedną z 6 kart sędziów) i kładziemy na środku.
W grze może uczestniczyć od 2 do 4 graczy. Każdy otrzymuje jedną planszę z wybranym małym pieskiem oraz 3 karty rozwoju na rękę. Reszta elementów (żetony Ami, żetony szczepienia i puchary) powinna być w zasięgu wszystkich graczy. I to tyle. Gra się może rozpocząć.




czwartek, 7 stycznia 2016

Nadchodzi FARMAGEDDON!

Warzywa wszystkich krajów łączcie się! Nadchodzi FARMAGEDDON - agrokarcianka od wydawnictwa Trefl Joker Line. Nie ma czasu do stracenia, trzeba działać! Sentymenty na bok. Albo ty, albo oni!


Już wkrótce Fabryka Kart-Trefl Kraków zaprezentuje fanom gier polską wersję znanej, pełnej przewrotnego humoru gry pod tytułem Farmageddon. Tytuł autorstwa Granta Rodieka przyciąga graczy oryginalną fabułą i dynamiką rozgrywki. Farmageddon to gra losu, strategii i... rolniczej sieczki. Agrobiznes to bezwzględna walka, wszystkie chwyty dozwolone. Zwycięstwo należy do najlepszego rolnika, który może pochwalić się najcenniejszym stosem plonów.


Gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy w wieku 8+
Czas gry: 30 minut.
Za świetną zabawę odpowiada Trefl JokerLine.

(materiał prasowy wydawnictwa)

środa, 6 stycznia 2016

CARCASSONNE GORĄCZKA ZŁOTA: w poszukiwaniu ukrytego kruszcu- recenzja gry.

Różne miejsca geograficzne inspirowały Twórców gier. Mamy przecież Alhambrę, Hawr, Las Vegas, Hollywood, Nowy Jork, czy też  Jaipur, jednakże najsłynniejszą z nich jest i pewnie będzie jeszcze długo będzie Carcassonne. To średniowieczne fortyfikacje znajdujące się miasteczku na południu Francji wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 

Carcassonne to jedna z najbardziej znanych i rozpoznawalnych gier planszowych na świecie, a liczba wszystkich dodatków może przyprawić o ból głowy. Dodatkowo główny wydawca czyli Hans um Glück poszedł dalej i na rynku mamy sporą grupę samodzielnych gier opartych na pierwowzorze. Dzięki wydawnictwu Bard i my możemy cieszyć się polskim wydaniem jednej z tych gier. Tym razem opuszczamy Europę i udajemy się na Dziki Zachód. Wcielamy się w rolę poszukiwaczy złota. Bardzo lubimy zwykłe Carcassonne, a czy staniemy się również fanami Gorączki Złota? Zapraszam do recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w pudełku wielkości oryginalnego Carcassone. W środku, oprócz dobrze napisanej instrukcji znajduje się:



  • 72 płytki terenu;
  • 25 kowbojów (po 5 w każdym z kolorów);
  • 5 namiotów (po 1 w każdym kolorze);
  • 63 żetony wydobycia;
  • plansza punktacji.




Do jakości oczywiście nie można się przyczepić. Zastanawia mnie tylko jedno. Skoro, to samodzielna gra, to można się było pokusić o dodanie płóciennego woreczka, takiego jak w przypadku dodatku „Kupcy i budowniczowie” do oryginału. Z pewnością podniosłoby to lekko jakość samej rozgrywki.

CEL GRY



Tak jak w większości znanych mi gier, celem jest zdobycie jak największej liczby punktów, które to pozwolą na odniesienie zwycięstwa. Całe szczęście dróg do zwycięstwa jest klika, więc musimy okazać się sprytniejsi i lepiej wykorzystywać sytuację na stole.





PRZYGOTOWANIE GRY





Podobnie jak i w oryginalnym Carcassonne, przygotowanie trwa dosłownie chwilę. Wszystko zaczyna się od kafelka początkowego, który kładziemy na środku stołu. Z pozostałych kafle tworzymy zakryte stosie czy też (znacznie lepsza opcja)wrzucamy do woreczka (niestety nie ma go w pudełku).


Z boku umieszczamy stosik żetonów wydobycia pleckami ku górze. Każdy z graczy otrzymuje swój zestaw 5 „kombojów” (jak mawia mój syn) oraz  namiot. Jeden z naszych ludzi śmiga na planszę punktową, a reszta będzie w pocie czoła zdobywać te punkty.





I to tyle. Gra może się rozpocząć.

niedziela, 3 stycznia 2016

BABA JAGA: " z popielnika na Wojtusia iskiereczka mruga" - recenzja gry.



Z popielnika na Wojtusia
Iskiereczka mruga,
Chodź, opowiem Ci bajeczkę,
Bajka będzie długa.

Była sobie Baba Jaga, 
Miała chatkę z masła,
A w tej chatce same dziwy.
pst, iskierka zgasła.


Słowa tej dziecinnej kołysanki są najlepszym wstępem do recenzji gry, którą Wam dzisiaj chcemy zaproponować. Kto zna bajkę o Babie Jadze (aż trudno mi uwierzyć, że może być ktoś, kto jej nie zna) od razu może sobie wyobrazić na czym będzie polegała zabawa. A jeżeli znajdzie się ktoś, kto nie zna tej historii to w pudełeczku z grą znajdzie i bajeczkę do poczytania. Ja od dziecka nie przepadałam za złośliwą Babą Jagą i marzyłam o tym, że będę mogła jej kiedyś utrzeć paskudnego nosa. Jako dziecko nie miałam takiej okazji - aż do teraz. Chcecie się przekonać jak można zagrać na nosie złośliwej jędzy? Zapraszam zatem do lektury recenzji bajkogry Baba Jaga. 



CO ZAWIERA GRA

Klasycznie dla serii Bajkogier także i ten tytuł został umieszczony w pudełku do złudzenia przypominającym książkę. A w środku pudełeczka znajdziemy:


  • 16 dwustronnych żetonów Lasu - każdy na stronę Lasu i Składnika magicznego czaru;
  • 10 żetonów Trasy Lotu Baby Jagi;
  • 1 żeton Domku Baby Jagi;
  • 20 kart Zaklęć;
  • 1 figurkę Baby Jagi.


Wydawnictwo 2 Pionki już nas przyzwyczaiło do wysokiej jakości wykonania ich gier. Także i tutaj spotykamy się z bardzo dobrą jakością poszczególnych elementów - grube żetony, solidna drewniana figurka, gustowna wypraska. Ale jeśli już o wyprasce mowa to nie jest ona pozbawiona wady. Choć na pierwszy rzut oka wszystkie elementy pięknie się w niej mieszczą to jednak po postawieniu gry na półce tak jak się stawia książkę słyszymy jak elementy w środku po prostu wypadają ze swoich miejsc. Na szczęście magnetyczne zapięcie pudełka jest na tyle mocne, że  nasza książka nie otwiera się - w przeciwnym razie wszystko by po prostu wypadło. 

CEL GRY



Kto zna bajkę o Babie Jadze nie będzie miał wątpliwości co jest tematem i celem gry. Otóż wcielamy się w rolę dzieci uwięzionych w domku na kurzej nóżce. Udało się nam uciec ale Baba Jaga nie daje  za wygraną. Rusza za nami w pościg w latającym kotle. Aby się od niej uwolnić musimy rzucić trzy zaklęcia. Ale żeby to zrobić trzeba znaleźć odpowiednie składniki ukryte w lesie. Komu pierwszemu to się uda zwycięży.


piątek, 1 stycznia 2016

Rok za nami, Nowy Rok przed nami... czyli pierwsze urodziny naszego bloga :-)

Sylwester i Nowy Rok od lat są czasem podsumowań, rozważania co było i planów co będzie... Dla nas jest to szczególny moment bowiem rok temu urodził się nasz blog. 365 dni przelewania pasji do gier planszowych na posty...



W ciągu tego roku trochę się działo, oj działo. Jak to w podsumowaniach się robi wypada dać szybki przegląd rzeczywistości w liczbach. A nasze liczby wyglądają następująco:
  • opublikowaliśmy łącznie 152 posty (nie licząc tego);
  • mieliście możliwość przeczytać 69 recenzji gier - przeróżnych gier: rodzinnych, strategicznych, logicznych, ekonomicznych, imprezowych, wyłącznie dla dwóch osób, dla dzieci... do wyboru do kolory, dla każdego coś miłego;
  • przybliżyliśmy Wam w fotograficznym unboxingu 32 gry, nad których wykonaniem czy wyglądem warto się było bliżej pochylić;
  • pojawiło się sporo różnych postów o tematyce planszowej (szybkie wizytówki gier wyłącznie dla 2 osób, poradniki zakupowe, topki, informacje o konwentach i relacje z tych, w których mieliśmy okazję uczestniczyć i wiele, wiele innych )
  • od 1 lutego (bo od tego czasu prowadzimy analizy na Google Analytics) zanotowaliśmy w sumie 40 835 odsłon (w tym 34 368 unikalnych) i 13 709 użytkowników (przeszło 30% z Was jest z nami stale). Średnio zaglądacie do nas 4000-6000 razy w miesiącu (oczywiście mamy tu na myśli unikalne odsłony).
To był dla nas intensywny rok - posty powstawały nie raz po nocy - ale rok wspaniały. Nasza kolekcja gier sięgnęła przeszło 250 pozycji. Sami już się gubimy w tej statystyce. Ale gry znajdujemy już dosłownie wszędzie w naszym domu i nie da się ukryć- przybywa ich i jak patrzymy na nas i naszą pasję to nie będziemy się okłamywać - to się nie zmieni :-). Ile rozgrywek za nami? Tego najstarsi magowie nie są w stanie zliczyć - wiele, bardzo wiele ale ciągle jeszcze za mało, mamy apetyt na więcej i więcej ...

Dziękujemy Wam wszystkim za sympatię, zaglądanie na naszego bloga, za miłe słowa i konstruktywne dyskusje. 

Dziękujemy wydawnictwom, które nam zaufały i współpracują z nami - to dla nas wielka przyjemność i wielki zaszczyt. 

Jakie mamy plany na Nowy Rok 2016? Niezmienne - rozwijać naszą pasję i dzielić się nią z innymi. Będą recenzje, będą pewnie foto unboxingi gier zasługujących na bliższe pokazanie zawartości, będą różne posty dotyczące naszej pasji. Będziemy się starali utrzymać dotychczasową częstotliwość publikacji postów choć obowiązki rodzinne, zawodowe i duże wyzwanie jakie w tym roku nas czeka mogą w pewnym momencie nam to próbować utrudnić.  Ale będziemy się starać być z Wami i dla Was najczęściej jak to będzie możliwe.

Zostańcie więc z nami - zaglądajcie do nas, komentujcie, krytykujcie, zostawiajcie natchnienie o czym byście chcieli przeczytać. Słowem - bądźcie. A my już Wam wszystkim i każdemu z osobna z góry za to dziękujemy.